"Sektor sztuki i kultury jest jednym z bastionów przeciwko nieliberalizmowi"

Szczoteczka z drucików tak cienkich, że rdzewieją w oczach, 2022
(Une brosse avec des fils si fins qu’ils rouillent en un clin d’œil) © Piotr Bosacki

BÉTON BLEU MAGAZINE x ARTISTIC FREEDOM INITIATIVE

Węgry i Polska ograniczyły sposób działania artystów i instytucji kulturalnych. Béton Bleu rozmawiał z dyrektorem współwykonawczym Artistic Freedom Initiative, Sanjayem Sethi, o wyzwaniach, przed którymi stoją artyści w obu krajach i sposobach na odzyskanie wolności artystycznej w autorytarnych środowiskach.

(Ten wywiad został przetłumaczony przez komputer. Prosimy o dotarcie, jeśli znajdziesz jakieś nieścisłości.)


Béton Bleu: Sanjay, jaka jest misja Artistic Freedom Initiative?

Sanjay Sethi: Naszą misją jest ochrona i obrona wolności ekspresji artystycznej. Sposób, w jaki zaczynaliśmy, odnosił się głównie do zagrożonych artystów, którzy są cenzurowani i prześladowani w swoim kraju lub których prawo do artystycznej i twórczej ekspresji zostało stłumione. Pomagamy artystom w uzyskaniu wiz i wniosków o azyl, jeśli uciekają ze stref konfliktów, kryzysów humanitarnych lub autorytarnych dyktatur. Od 2017 roku udzieliliśmy pomocy w ponad 700 przypadkach artystów. Choć zaczynaliśmy jako organizacja świadcząca bezpośrednie usługi dla artystów, zawsze chcieliśmy też zaangażować się w poprawę warunków w ich ojczystych krajach. Dla zdecydowanej większości artystów, których reprezentowaliśmy, ich pragnieniem nie było skończyć w innym kraju, ale ostatecznie wrócić do ojczyzny.

BB: W marcu 2022 roku opublikowaliście raport o sytuacji wolności artystycznej na Węgrzech, a niedługo wydacie raport o Polsce. Dlaczego zdecydowaliście się skupić na tych dwóch krajach?

SS: Chcieliśmy rzucić światło na sytuację, o której opinia publiczna - zwłaszcza ta kochająca sztukę - niekoniecznie wie. Łatwiej jest zrozumieć sytuację, w jakiej znajdują się artyści na Białorusi czy Kubie. Ale jeśli chodzi o Węgry i Polskę, wiele osób może być zaskoczonych poziomem represji. Mamy nadzieję, że poszczególne osoby i instytucje zrozumieją sytuację, w jakiej znajdują się artyści i instytucje kultury, i że być może zacznie się tworzyć masa krytyczna, w której interesariusze z sektora sztuki i kultury zdadzą sobie sprawę, że jest to problem, w który naprawdę musimy się zaangażować.

© Max Skorwider

BB: Jakie są warunki przyczyniające się do tłumienia wolności artystycznej w tych krajach?

SS: Na Węgrzech i w Polsce mamy do czynienia z podobnymi wyzwaniami: oba kraje przeszły transformację do demokracji i oba zaangażowały się w podobne rodzaje demokratycznego uwstecznienia, które negatywnie wpłynęły na sektor sztuki i kultury. Ponadto zarówno na Węgrzech, jak i w Polsce media są w dużej mierze kontrolowane przez państwo lub grupy powiązane z państwem. Dlatego też doniesienia o dziełach sztuki czy wystawach, które są kontrowersyjne lub podważają nacjonalistyczne narracje, nie są już tak częste. W miarę jak media i prasa ulegały konsolidacji, rządy mogły je wykorzystywać do oczerniania artystów, którzy kwestionują populistyczną narrację nacjonalistyczną.

BB: Jakie są niektóre różnice między sytuacją w Polsce i na Węgrzech?

SS: Jest jedno główne rozróżnienie. Węgry są o wiele bardziej nieśmiałe i ukrywają swoje zmiany. Przejęcie sektora sztuki i kultury nie było tak oczywiste. To może być jeden z powodów, dla których społeczność międzynarodowa powoli reaguje na przejęcie przez Fidesz sektora sztuki i kultury.

BB: Jak wyglądało to przejęcie?

SS: Najpierw przekazali kontrolę nad kluczowymi krajowymi instytucjami artystycznymi Węgierskiej Akademii Sztuki, czyli MMA, prywatnej prawicowej instytucji artystycznej i kulturalnej. Następnie akademia zaczęła mianować politycznych sojuszników do zarządów innych głównych instytucji artystycznych. Tak więc nagle większość głównych muzeów i instytucji artystycznych znalazła się pod kontrolą tej twardej, politycznie konserwatywnej organizacji. W dodatku w 2010 roku zmienili konstytucję tak, że status MMA był nienaruszalny. Było to wówczas zdumiewające i nieco niezrozumiałe, ponieważ w normalnych warunkach konstytucja nie wspomina o znaczeniu konkretnej akademii sztuki; ma być dokumentem artykułującym podstawowe prawa. Nawet na Węgrzech nie od razu było widać, co się dzieje.

© Barnabás Lakatos Gelléri

BB: Jak wygląda sytuacja w Polsce?

SS: W Polsce minister kultury miał już uprawnienia do powoływania i odwoływania dyrektorów muzeów i instytucji kultury. Odkąd PiS przejął władzę w 2015 roku, ministerstwo otwarcie albo zwolniło dyrektorów muzeów, albo odmówiło przedłużenia ich umów z powodów ideologicznych i wprowadziło na miejsce skrajnie prawicowych liderów o często niepokojących poglądach na temat praw LGBT czy Holokaustu. W Polsce jest więc dużo bardziej otwarcie. Myślę, że efekt końcowy jest taki sam, czyli zmiana na całą skalę sposobu zarządzania instytucjami sztuki i kultury. Ta wspólność jest bardzo ważna.

BB: Jak na te wydarzenia wpływa przeszłość obu krajów w komunizmie i autorytaryzmie?

SS: Region ten ma oczywiście wiele doświadczeń z reżimami autorytarnymi. Od upadku muru berlińskiego minęło zaledwie około 30 lat, a to nie jest zbyt wiele czasu na rozwój społeczeństwa obywatelskiego i wprowadzenie instytucji demokratycznych. Dlatego uważam, że te kraje mogą być przedmiotem manipulacji i widzimy to właśnie teraz.

BB: Oba kraje od lat należą do Unii Europejskiej. Czy to pomogło sektorowi sztuki i kultury w opieraniu się próbom tłumienia?

SS: W czasach komunistycznych normą było, że rząd cenzurował sztukę; to rząd decydował, co można, a czego nie można produkować. Ale dziś byłoby to sprzeczne z Europejską Konwencją Praw Człowieka lub innymi międzynarodowymi traktatami, które dotyczą prawa do swobodnego wyrażania opinii. Teraz, kiedy Węgry i Polska są częścią Unii Europejskiej, nie mogą cenzurować sztuki tak, jak to miało miejsce wcześniej. Nie mogą powiedzieć, że to może być opublikowane, a tamto nie.

© Barbara Mihalyi

BB: Zamiast tego zmieniają instytucje kultury od wewnątrz.

SS: Zgadza się. Jeśli rady i kierownictwo instytucji wybierają i selekcjonują sztukę, którą chcą wystawić, to mają do tego prawo; w ich mniemaniu nie narusza to jawnie wolności słowa. Struktura zarządzania, która została wprowadzona przez te prawicowe rządy, zapewnia, że odpowiednia sztuka nacjonalistyczna jest wystawiana w instytucjach państwowych. Jeśli artysta chce stworzyć dzieło niezgodne z ich poglądami, może to zrobić na własną rękę. Ale co to znaczy, jeśli nie ma muzeum lub przestrzeni galeryjnej, która mogłaby gościć ich sztukę? W końcu jest to ich sposób na kontrolowanie sektora sztuki i kultury pod płaszczykiem legalności.

BB: Czy w krajach istnieje jakiś opór przeciwko tej przebudowie sektora sztuki i kultury?

SS: Tak, w obu krajach mamy do czynienia z ogromną odpornością i odepchnięciem. Zwłaszcza w obszarach miejskich mamy kochającą sztukę publiczność, która jest bardzo wzburzona ograniczeniami w sektorze artystycznym i kulturalnym i chce mieć pewność, że pluralizm w sztuce nadal będzie istniał. W Polsce mieliśmy do czynienia z bardzo imponującym oddźwiękiem nawet w przypadku konkretnych incydentów, takich jak "Banana-gate", kiedy to feministyczne dzieła sztuki przedstawiające kobiety sugestywnie jedzące banana zostały usunięte z dużego państwowego muzeum. Jak się okazało, tysiące protestujących pojawiło się w muzeum jedząc banany. W końcu prace zostały przywrócone do muzeum, więc akt cenzury został odwrócony. Myślę, że takie incydenty naprawdę podkreślają wpływ, jaki mają grupy artystów i konsumentów sztuki.

BB: Więc artyści i ich zwolennicy naciskają i znajdują sposoby, aby obejść te wysiłki tłumienia?

SS: W pewnym sensie tak. Na przykład kolektywy artystów tworzą sieci wsparcia dla artystów, którzy nie są wystawiani w galeriach czy muzeach w takim samym stopniu jak wcześniej, którzy nie otrzymują funduszy czy grantów. Niestety, obserwujemy, że wielu artystów opuszcza oba kraje i udaje się do miejsc takich jak Berlin, ponieważ ich środki do życia są zagrożone. Tak bardzo jak chcesz się zaangażować w walkę o dobro, tak na koniec dnia musisz zapłacić rachunki. A jeśli dzieła sztuki nie są wystawiane, jeśli nie otrzymują pieniędzy, jeśli nie pojawiają się międzynarodowe możliwości w kraju, artyści pójdą gdzie indziej. Dlatego tak ważne jest, aby fundatorzy sztuki i fundacje były zaangażowane na Węgrzech i w Polsce i zapewniały, że artyści w obu krajach nadal będą otrzymywać fundusze na swoje prace.

"Nici wspólne" widok wystawy, fot. Tomasz Pastyrczyk dzięki uprzejmości Miejskiej Galerii Sztuki Gorzów Wielkopolski Polska © Monika Drożyńska

BB: Jak może i powinna zareagować społeczność międzynarodowa?

SS: Myślę, że aby zakwestionować działania na Węgrzech i w Polsce, grupy adwokackie muszą zrobić więcej, pozywając węgierski i polski rząd za ograniczanie ekspresji artystycznej. Choć może nie jest to to, co ludzie uważają za tradycyjną cenzurę, prawo w tej kwestii ewoluowało. Jeśli eliminujesz drogi ekspresji i pozwalasz na ujawnienie tylko jednego punktu widzenia, istnieją sposoby, aby zakwestionować to w międzynarodowych sądach i forach, i myślę, że ważne jest, aby kontynuować naciskanie na węgierski i polski rząd. Chociaż mogą one być sprytne w sposobie ograniczania wypowiedzi zarówno w Polsce, jak i na Węgrzech, nie oznacza to, że nie można podjąć skutecznych działań prawnych. Służby prawne i grupy adwokackie muszą rozwijać swoje strategie, aby móc walczyć.

BB: Jak trudno będzie odwrócić opisywane przez Ciebie zmiany, które mają tłumić wolność artystyczną, zakładając, że w pewnym momencie doczekamy się zmiany władzy?

SS: Węgry mają wyjątkową sytuację, ponieważ Węgierska Akademia Sztuki jako prywatna prawicowa fundacja kontroluje tak wiele instytucji artystycznych. Nie odwróci się to wraz ze zmianą administracji, a tego właśnie chce Fidesz. Przekazując instytucje artystyczne prywatnej fundacji, zapewniają, że nawet po zmianie politycznej te instytucje artystyczne nadal będą kontrolowane przez prawicową fundację. Do tego potrzebne byłoby ustawodawstwo, które trudno sobie wyobrazić, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Fidesz kontroluje obecnie dwie trzecie miejsc w gałęzi ustawodawczej. Dlatego tak ważne są skargi w sądach międzynarodowych, takich jak Europejski Trybunał Praw Człowieka czy Trybunał Sprawiedliwości UE. Jeśli te ustawy i zmiany konstytucyjne zostaną uznane za niezgodne z prawem UE lub Europejską Konwencją Praw Człowieka, będzie to znacznie skuteczniejszy sposób na zapewnienie większej niezależności sztuki i instytucji kulturalnych.

© Kasia Hertz

BB: A co z Polską?

SS: W Polsce Ministerstwo Kultury mogłoby teoretycznie dość szybko przywrócić sektor sztuki i kultury do stanu normalności. Myślę, że jednym z wyzwań jest to, że trzeba by było generalnie czekać, aż skończy się kadencja dyrektora, żeby powołać bezstronnego dyrektora. Zwyczajem było, że gdy pojawiała się możliwość objęcia stanowiska dyrektora muzeum, przeprowadzano otwarty konkurs oparty na zasługach. W ten sposób na stanowisko dyrektora muzeum powoływano osobę o najwyższych kwalifikacjach. Obecny minister kultury w Polsce, Piotr Gliński, tego nie zrobił, bo prawo nie jest jasne, czy ten konkurs rzeczywiście musi być przeprowadzony. Teoretycznie, jeśli dojdzie do zmiany administracji, mogą wrócić do otwartych konkursów, gdy te dyrekcje się skończą. Tak więc myślę, że byłoby to łatwiejsze. Ale uważam też, że w Polsce potrzebna jest poważna reforma, żeby to się już nigdy nie powtórzyło, niezależnie od tego, czy jest to rząd lewicowy, czy prawicowy. Zawsze powinien być otwarty, oparty na zasługach konkurs. Najbardziej wykwalifikowani ludzie powinni być odpowiedzialni za muzea i instytucje kultury. Nigdy nie powinno to być oparte na ideologii politycznej.

BB: Czy UE nie doceniła tego, co działo się na Węgrzech i w Polsce oraz zagrożenia, w jakim znalazł się sektor sztuki i kultury?

SS: Powiedziałbym, że nie docenili go, ale mam nadzieję, że to niedocenianie nie będzie trwało zbyt długo. Trzeba przyznać, że UE monitoruje wzrost illiberalizmu i jego związek z instytucjami demokratycznymi. Myślę, że sztuka i komponent kulturowy nie były zbytnio widoczne na ich radarze, ale chciałabym myśleć, że będą. Myślę, że nie mogą patrzeć na to oddzielnie. Jeśli spojrzymy na Fidesz i ich cele polityczne, to chcą oni przekształcić Węgry w państwo etnicznie węgierskie i chrześcijańskie. Postrzegają sztukę i sektor kultury jako instrumentalny dla tego procesu. Jest to dla nich bardzo ważne. W przeciwnym razie nie zadawaliby sobie tyle trudu, by przejąć kontrolę nad instytucjami artystycznymi. Są one oczywiście na tyle ważne dla rządów, by je ograniczać, więc powinny być na tyle ważne dla społeczności międzynarodowej, by ich bronić. Sektor sztuki i kultury może być jednym z głównych bastionów przeciwko nieliberalizmowi.

BB: Bardzo dziękuję za poświęcony czas.


O:

Prowadzona przez prawników imigracyjnych i praw człowieka, Artistic Freedom Initiative (AFI) ułatwia reprezentację imigracyjną pro bono i pomoc w przesiedleniu dla zagrożonych międzynarodowych artystów. Poświęcona ochronie prawa do wolności artystycznej, AFI została założona w przekonaniu, że artyści są wyjątkowo usytuowani, aby pozytywnie i potężnie wpływać na zmiany, pod warunkiem, że ich głos jest słyszalny.

Strona internetowa: https://artisticfreedominitiative.org/



Wywiad: Thorsten Schröder

11/10/2022

FIND more curated content on instagram: @bétonbleumagazine